Epoka narodów nowożytnych, za której początek można uznać przełom XVIII-XIX wieku, a przede wszystkim filozofię Johanna Gottfrieda Herdera – jak wiele na to wskazuje – trwa nadal.
Pasquale Stanislao Mancini, w wygłoszonym w 1851 roku na Uniwersytecie Turyńskim wykładzie inauguracyjnym, zaprezentował zasadę przedstawiającą propozycję prawnego wykorzystania kategorii narodowości[1]. Rozumiał on narodowość jako wytworzoną przez wspólne przeżywanie i podzielaną świadomość jednostek zamieszkujących ten sam teren, mających wspólne pochodzenie, obyczaje i język. Uczynił z niej legalne kryterium, na które mogłyby powoływać się jednostki, państwa oraz wspólnoty nieposiadające jeszcze struktur państwowych. Jednostki mogły więc nabywać obywatelstwo, państwa miały prawo realizować politykę kulturowej uniformizacji obywateli, aby potwierdzać zgodność własnych struktur z narodowością, a samoświadome wspólnoty o charakterze etnicznym zdobyły narzędzie prawne do ubiegania się o własne państwo[2]. Zasada narodowościowa łączy więc etniczny charakter wspólnoty z jej polityczno-prawnym wymiarem.
W ostatnich dniach przykładem jednoczesnej negacji, ale i akceptacji tej zasady, jest wojna rosyjsko-ukraińska. Agresor uzasadnia swoją napaść tym, że nie ma narodu ukraińskiego, czyli neguje samoświadomość wspólnoty, a państwo ukraińskie określa jako „leninowski twór, bez tradycji samodzielności w ramach ZSRR”W ten sposób podważa aspiracje wspólnoty, już nie do uzyskania, ale utrzymania własnego państwa Jest to taktyka, mająca na celu przypomnienie postanowień jałtańskich względem III Rzeszy. Mówiąc inaczej, podobnie jak w przypadku Związku Radzieckiego, który obok USA, Francji i Wielkiej Brytanii miał prawo do okupacji na części terenów Niemiec – Pomijając bezzasadność argumentów Rosji oraz ich propagandowy wymiar (czyli dorabianie ideologii do użycia siły), należy zauważyć, że z jednej strony agresor neguje zasadę narodowościową wkraczając na tereny suwerennego państwa, a z drugiej strony ją potwierdza, ponieważ chce przedstawić uzasadnienie (inną jest jednak kwestią jakiego rodzaju) swoich działań.
Idee narodowe, w ciągu ostatnich z górą dwustu lat, zdominowały myślenie polityczne w Europie i na świecie. Ewoluowały, były wynaturzane i rywalizowały z konkurencyjnymi spojrzeniami na świat. Objawiły się nie tylko w dążeniach do utworzenia klarownych ideowo i etnicznie państw narodowych, ale i w koncepcjach pangermańskich i panslawistycznych (a nawet podzieliły się na różne panslawizmy). Legły u podstaw syjonizmu i wielu innych pomysłów związanych z narodem żydowskim. Zainspirowały dążenia niepodległościowe w Ameryce Południowej, a później w Azji i Afryce. Wpłynęły na kształtowanie społeczeństwa Stanów Zjednoczonych, by z pierwotnie różnych narodowości stworzyć jedną – amerykańską. Są nadal żywe i to one są odzwierciedlane na mapach politycznych świata, bo granice państw narodowych wytyczane są – szczególnie po pierwszej wojnie światowej – według kryterium zasięgu terytorialnego narodów. Opinia publiczna na ogół darzy wspólnotę narodową sympatią i staje po stronie dążności narodów do posiadania własnego państwa – gwaranta bezpieczeństwa dla członków takiej wspólnoty. Idee konkurujące z narodowymi od XIX wieku wysuwają na czoło walkę klas (komunizm), ponadnarodowe organizowanie się w celach ekonomicznych (począwszy od Wspólnoty Węgla i Stali) lub interes jednostki (liberalizm), ale – jakże często – nawet i one wpisują się w narodowe dążenia lub posługują się narodowymi sympatiami milionów ludzi, wykorzystując np. patriotyzmy lokalne. Mimo krzyżujących się wpływów różnych idei, wciąż nie brak ludzi gotowych do poświęcenia własnego życia dla swojego narodu i państwa.
W schematycznym, szkolnym ujęciu, za początek nacjonalizmów uznaje się zdefiniowanie przez niemieckiego uczonego Johanna Gottfrieda Herdera (1744–1803) pojęcia „naród” według kryterium języka, a dalej cech w wyglądzie, wspólnych doświadczeń historycznych, wierzeń, stylów budownictwa, ubiorów, upodobań artystycznych i kulinarnych oraz szeregu innych rzeczy. Notabene twierdził on, że istnienie narodów jest zjawiskiem naturalnym i obiektywnym, a zatem nie jest ono uzależnione od samoświadomości ich członków[4]. Jeszcze w czasach Herdera ujawniło się we Francji w dobie wielkiej rewolucji, szczególnie pod wpływem koncepcji, które głosił już wcześniej Jean-Jacques Rousseau (1712–1778), bardzo silne rozumienie tego samego wyrazu „naród” jako wspólnoty politycznej, opartej o umowę społeczną. Były to jednak poglądy Herderowi przeciwne, gdyż widział on w naturze, a nie polityce, genezę narodu jako takiego[5].
Poglądy Herdera uruchomiły lawinę konsekwencji w sferze idei z poglądami o rodzinach narodów i ich sympatiach, a w praktyce z przekształceniem monarchii feudalnych i wielonarodowościowych imperiów w państwa narodowe, które to procesy wciąż trwają, ale równocześnie nakłada się na nie zjawisko tworzenia wspólnot ponadnarodowych, a przez to ponadpaństwowych lub antynarodowych interesów korporacyjnych. Obserwujemy więc zarówno wielkie napięcie pomiędzy zwolennikami koncepcji Europy jako jednolitego tworu państwowego (z jedną walutą, władzami, armią, jednolitą administracją itp.) a zwolennikami „Europy narodów” jako luźnej federacji dzisiejszych państw narodowych, połączonych traktatami z wyraźnie zarysowanymi obszarami współpracy, ale i zarezerwowanymi dla każdego z osobna obszarami samodzielności. Obserwujemy także już nie tylko europejskie, ale globalne plany potentatów finansowych, którzy czy to na stałe, czy doraźnie, serwują ogólnoświatowe projekty, w których narody i państwa mają być traktowane przedmiotowo przez ogólnoświatowe organizacje, koncerny, czy też mniej zdefiniowane grupy nacisku[6].
Związane z pojęciem narodu uczucia patriotyczne na przestrzeni ponad dwustu lat bywały wynaturzane np. w formie szowinizmu i faszyzmu, a do dziś ponawiane są przez przeciwników idei narodowych próby skompromitowania ich poprzez skojarzenia z najstraszniejszymi doświadczeniami ludzkości. Definicje narodowe stale są poddawane dyskusjom, a podstawowe ustalenia redefiniowane przez nowe generacje badaczy[7].
Dzieła Herdera wywarły szczególny wpływ na historię Niemiec – zarówno w XIX wieku dla kształtowania się patriotyzmu, prowadzącego do zjednoczenia, jak i w wynaturzeniach myśli herderowskiej przez ideologów III Rzeszy, ale również w odrodzeniu tożsamości niemieckiej po 1945 roku, zarówno w Niemieckiej Republice Federalnej jak i Niemieckiej Republice Demokratycznej, a nawet w Austrii, jeszcze niedawno identyfikującej się tak chętnie z III RzesząZ inicjatywy Emila Adlera otworzono 26 września 1964 roku Muzeum im. Johanna Gottfrieda Herdera w Morągu, które nie tylko upamiętnia postać wybitnego filozofa, ale także służy wzajemnemu zrozumieniu relacji polsko-niemieckich na przestrzeni dziejów – szczególnie w tym skomplikowanym etnicznie regionie. Z perspektywy niniejszych rozważań to wszystko dowodzi, jak żywa jest jego myśl i jak wielka jest potrzeba rozumienia przewrotu umysłowego, który nosi miano od jego nazwiska, a dotyczy całego współczesnego świata, zaprojektowanego w większości w kontrowersjach ćwierć tysiąca lat temu.
Termin „naród” funkcjonował w słownictwach większości języków od zamierzchłych czasów i wypełniony był z pozoru podobną treścią, z jaką kojarzymy go w dzisiejszych czasach. Takie klasyfikacje jak Niemiec, Polak czy Francuz były obecne nie tylko w potocznym i literackim języku, ale miały również w powszechnych opiniach przypisane konkretne cechy. Tak fraszki jak i traktaty naukowe często określały Francuzów jako ludzi rozwiązłych, Włochów fantazyjnych, Niemców jako pysznych, a Polaków dumnych. Bywało, że jakieś narody miały przypisane cechy tylko w jednym kraju. I tak np. Włosi w XVI wieku widzieli Hiszpanów jako zbrojnych agresorów, których schematyczne przedstawienie można spotkać w komedii dell’arte w postaciach „notorycznych” kapitanów[9]. Spowodowane to było historycznym doświadczeniem dominacji habsburskiej, narzucanej siłą przy użyciu wojskowych, wśród których na służbie byli często Hiszpanie.
Przewrót herderowski oznaczał nie tyle odkrycie narodu jako takiego, ale raczej wyciągnięcie dalej idących wniosków z konstatacji, że ludzkość od dawna dzieli się na narody. W filozofii Herdera relacje człowieka z jego narodem (Volk, czasem Nation) odgrywały ważną rolę dla osiągnięcia wyższego stopnia człowieczeństwa (Humanität), co z kolei mieściło się w jego poglądach religijnych, które stały od początku na szczycie wszelkich rozważań moralnych[10]. Osiągnięcia naukowe niemieckich myślicieli na przełomie oświecenia i romantyzmu stanowią do dziś przedmiot sporów, co do zaklasyfikowania ich w jednej z przeciwstawnych sobie, a sąsiadujących czasowo epok. Najczęściej przyjmuje się, że należą one do kategorii Sturm und Drang (burza i napór), która otwierała romantyzm, a nazwę swą zawdzięcza tytułowi sztuki Friedricha Maximiliana von Klingera z 1776 roku[11]. Idee, które wyraził Herder, nie były jego osobistym wynalazkiem czy odkryciem, ale wynikały z rosnącej świadomości ludzi jego czasów – on jedynie nadał im kształt.
Johann Gottfried Herder urodził się w 1744 rroku w Mohrungen (obecnie Morągu) w rodzinie zakrystianina i dzwonnika w tamtejszym kościele. Zakochany w naukach, pracował jako chłopiec na posyłki u diakona Sebastiana Friedricha Trescho, który udostępniał mu w zamian za pomoc swą bibliotekę. W dobie wojny siedmioletniej młody Herder trafił pod opiekę rosyjskiego chirurga J.C. Schwarz-Erla, który zabrał go w 1762 roku do Königsbergu (obecnie Kaliningradu), by kształcił się na medyka[12]. Tam jednak szybko doszedł do wniosku, że chirurgia nie będzie spełnieniem marzeń o jego życiu zawodowym. Postanowił więc kształcić się w dziedzinie teologii. Na królewieckim uniwersytecie (Albertus-Universität Königsberg) trafił na osobowość, która wywarła na nim ogromne wrażenie. Był to Immanuel Kant, na którego wykłady z astronomii, logiki, metafizyki, filozofii moralności, matematyki i geografii fizycznej uczęszczał w latach 1762-64 i którego postać miała zaważyć na jego poglądach, a nawet stylu życia[13]. Ich relacja przekształciła się stopniowo w przyjaźń, obaj pozostawali w stałym kontakcie korespondencyjnym. Po latach Herder wspominał swojego mistrza następująco: „Z wdzięczną radością przypominam sobie znajomość z młodzieńczych lat i wykład filozofa, który był moim prawdziwym nauczycielem humanizmu (...). Jego filozofia budziła własne myślenie, i nie mogę sobie nic wyborniejszego i skuteczniejszego wyobrazić niż jego wykład[14]”. Duże znaczenie dla kształtowania osobowości i poglądów w czasach uniwersyteckich miało dla młodego Herdera środowisko, w którym wyróżniali się tacy myśliciele, jak Johann Georg Hamann (prekursor „burzy i naporu”), Theodor Gottlieb Hippel (urzędnik i moralista) i Johann Georg Scheffner (działacz na polu oświaty).
Johann Herder został pastorem luterańskim. W latach 1764-69 był nauczycielem w szkole przykatedralnej (niem. Domschule) w Rydze. Tam wstąpił do loży wolnomularskiej „Zum Schwert”. Nie przyjął zaproszenia do głoszenia wykładów w Petersburgu. Także w Rydze rozwinął już w pełni swoją twórczość pisarską. W tym okresie sformułował trzon swych poglądów o dziejach ludzkości i definiowaniu narodów, a nawet wprowadził do literatury sztandarowe pojęcie „ducha czasów” (niem. Zeitgeist). Zwalczany za swe poglądy przez środowisko Christiana Adolpha Klotza (profesora z Halle), zniechęcony do pracy w Prusach, udał się w długą podróż po Niderlandach i Francji, gdzie zetknął się np. z encyklopedystami. Część podróży odbył jako kapelan księcia Schleswig-Holstein-Gottorf Petera Friedricha Wilhelma. W latach 1771-72 pracował u hrabiego Wilhelma Grafa zu Schaumburg-Lippe w Bückeburgu. Ożenił się w 1773 roku i kontynuował objazd Europy Zachodniej.
W Strasburgu (jeszcze w 1770 r.) poznał Johanna Wolfganga Goethego, z którym zaprzyjaźnił się i wywarł - dzięki polemice - duży wpływ na jego twórczość, a dzięki którego wstawiennictwu otrzymał w 1776 r. posadę superintendenta na weimarskim dworze, co otwarło nowy rozdział w jego życiu. Zabezpieczony finansowo, uwielbiany przez otoczenie, czuł się jednak samotny, gdyż tamtejsze środowisko nie dostarczało mu dość inspiracji do twórczości. Pisał jednak coraz więcej. Przenosiny w 1783 roku do Hamburga jak również podróż po Italii w latach 1788-89 dały mu szansę wielu spotkań z wybitnymi ludźmi swej epoki, dzięki którym rozwinął poglądy, drzemiące w nim wcześniej, a ożywione przez kontakty osobiste. Ostatnia dekada jego życia upłynęła w cierpieniach, ale twórczo. Zmarł w Weimarze w 1803 roku.
We wstępie do wyboru pism Herdera, jego wybitny znawca i tłumacz Tadeusz Naumowicz podkreśla, że niemiecki myśliciel funkcjonował w swoich czasach przede wszystkim jako wybitny polemista[15]. To żywe reakcje na poglądy głoszone przez jemu współczesnych stały się przyczyną popularności jego poglądów, choć – jak zaznacza Naumowicz – były też źródłem ciągłych utrapień a nawet osobistych cierpień z powodu niemerytorycznych ataków, w niego wymierzonych przez polemistów. Pracowite życie Herdera obfitowało w duże dzieła pisarskie, w których człowiek traktowany był jako stworzenie boskie, mające postawione zadanie doskonalenia się intelektualnego i moralnego[16].
Herder zaniedbał twórczość stricte literacką i dlatego trudniej mu było osiągnąć popularność taką, jaką miał Goethe. Z nielicznych jego dzieł poetyckich zasługuje na szczególną uwagę wiersz „Wieniec łaski” (Die Krone), znany Polakom w tłumaczeniu Antoniego Edwarda Odyńca. Nie tylko dlatego, że już w pierwszej strofie daje precyzyjny wykład, na czym powinno polegać życie człowieka, ale – może jeszcze bardziej dlatego - że jako pastor zaprzecza w nim podstawie nauki Marcina Lutra o usprawiedliwieniu przez wiarę. Herder kładzie bowiem – podobnie jak katolicy - nacisk na uczynki, które są sednem postawy chrześcijanina:
„Nie w bezczynnych, choć świętych dumaniach,
Nie w dumnych, choć pobożnych badaniach,
Bóg Zbawiciel nasz sobie podoba;
Lecz w ochoczém czynieniu dobrego,
Lecz w pokornéj usłudze bliźniego,
Chrześcijańska jest moc i ozdoba.”
Szczególnie wiele uwagi poświęcił językowi jako systemowi porozumiewania się, ale traktował go także szerzej, jako miarę osiągnięć cywilizacyjnych, a przy mnogości języków, jako miarę osiągnięć poszczególnych narodów, co wyraził np. w złotej myśli „Przysłowia są zwierciadłem sposobu myślenia narodu” w swym dziele Abhandlung über den Ursprung der Sprache z 1772 roku. Stworzył tym samym podstawy filologii komparatystycznej[17]. Wielokrotnie zachęcał ludzi do posługiwania się własnymi językami narodowymi, widząc w nich spoiwo tożsamości.
Z punktu widzenia moralnego Herder utrzymywał, że narody zostały stworzone przez Pana Boga, aby mogły żyć i rozwijać się obok siebie, a nie przy jakiejkolwiek dominacji jednego narodu nad drugim[18]. Co warte podkreślenia, utrzymywał, że żaden naród europejski nie ma prawa do wynoszenia się ponad jakikolwiek lud afrykański czy azjatycki. Pisał: „Ludożerca w Nowej Zelandii i Fénelon, najpodlejszy Peszerej i Newton są stworzeniami należącymi do jednego i tego samego rodzaju”[19]. Był w ogóle ostrym przeciwnikiem kolonializmu. Te fakty warto podkreślić szczególnie wobec obarczania przez środowiska lewicowe nacjonalizmu jako takiego wadami jego wynaturzeń. Sięgając bowiem do korzeni nacjonalizmu w poglądach samego Herdera, znajdujemy nie tylko niewinność jego poglądów, ale wręcz polemikę z tym, co usiłują nacjonalizmowi przypisać kręgi mu wrogie.
Idee Herdera – przekładane na język polityki - szybko trafiały do całych społeczeństw, a zaporą do ich wcielenia w życie były głównie interesy środowisk czerpiących korzyści ze starego systemu, opartego na zasadach feudalnych. Gdy jeszcze wprowadzenie nowego systemu oznaczało wyzwolenie narodowe spod obcej dominacji – a tak było najczęściej - wówczas przemiany przybierały dramatyczny przebieg.
Na mapie świata końca XVIII wieku widać wyraźnie, że Europa to kilka mocarstw, a inne kontynenty to ich kolonie. Owe mocarstwa rządzone były przez stare dynastie, których legitymizm władzy sięgał kilku wieków. Habsburgowie mogli poszczycić się swym przodkiem Rudolfem, który już w XIII wieku dostąpił zaszczytu używania insygniów władcy Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, a przecież jeszcze jego przodkowie byli hrabiami i książętami. Na tronie francuskim zasiadał w czasach Herdera Ludwik XVI Burbon, którego przodek Henryk IV w XVI wieku otrzymał koronę francuską. Rosją rządziła dynastia Romanowów, którzy nieprzerwanie od 1613 roku tytułowali się carami. Żaden z XVIII-wiecznych władców nie ograniczał się do panowania nad jednym narodem, a – jakbyśmy to dziś określili – „mniejszości narodowe”, uwzględniając kolonie, stanowiły większość ich poddanych. Podstawę tronu tych władców stanowiły kręgi dworskie i wojskowe oraz hierarchia duchowna, specyficzna dla każdego państwa z osobna i w nim uprzywilejowana. W czasach Herdera religie i wyznania nadal pełniły ważną rolę spoiwa państwowego. Hierarchie duchowne każdego państwa z osobna związane były ze swym władcą, a ten musiał należeć do swojego kościoła, którego – zdarzało się – był przywódcą (jak np. oficjalnie władca angielski). Nota bene, jakże bezczelnym, a wręcz egzotycznym projektem na tle ówczesnych urządzeń europejskich był projekt ambasadora Katarzyny II przy dworze warszawskim, by w Rzeczpospolitej (w myśl rzekomej tolerancji!) królem mógł być nie tylko katolik. Inicjatywa ustawodawcza Mikołaja Repnina była de facto prowokacją w kontekście i na tle ustrojów europejskich, gdyż żadne z suwerennych państw nie przywidywało takiej możliwości: Zofia Anhalt Zerbst musiała przejść na prawosławie, by zostać Katarzyną II, monarcha brytyjski musiał być anglikaninem, król hiszpański katolikiem, sułtanem tureckim muzułmanin itd. Związani z feudalnymi władcami nie byli tylko duchowni, ale i arystokraci, którzy w ówczesnych systemach cieszyli się przywilejami, proporcjonalnymi do ich rangi.
Na polskim gruncie II połowy XVIII wieku tym bardziej oburzać musi fakt, że równocześnie z przewrotem herderowskim (bo właśnie ok. 1772 r. - w myśleniu, co prawda, jeszcze elit intelektualnych, ale to do nich właśnie zaliczyć należy kręgi ówczesnej władzy) trzy państwa zaborcze dokonały rozbiorów i w ogóle wymazania Rzeczpospolitej z mapy Europy. Z dzisiejszej perspektywy widać wyraźnie, że robiły to pod prąd tendencjom dziejowym. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa uznać, że robiły to świadome nadchodzących czasów narodowych, gdy podobne rozbiory powinny były być potraktowane przez światową opinię publiczną jako gwałt tym większy, że zabierający Polakom nie tylko jakieś sporne terytoria przygraniczne, ale odwieczne ziemie etniczne Polaków, stanowiące od tysiąca lat ich terytorium. Rodzi się wobec tego pytanie: czy już w zamiarach zaborczych dworów istniały plany germanizacji i rusyfikacji, które podjęto brutalnie w II połowie XIX wieku? Z pewnością należało by uczulić badaczy źródeł z czasów króla Stanisława Augusta Poniatowskiego na stwierdzenia, mogące o tym świadczyć. Pytania o genezę planów wynarodowienia Polaków to klucz do zrozumienia wielu motywów działań z XIX wieku z pytaniami o powstania narodowe włącznie.
O tym że reakcje Polaków na ducha czasów były jak najbardziej słuszne, świadczą gesty jeszcze szlacheckiej w przywództwie, ale ogólnonarodowej w składzie i ideach Konfederacji Barskiej, ustawodawstwie Sejmu Wielkiego - akcentującym więzi narodowe oraz decyzjach naczelnika Tadeusza Kościuszki, który w dobie Insurekcji 1794 roku położył podwaliny pod armię narodową w miejsce stanowej. I jeżeli z perspektywy z górą dwóch wieków od tamtych wydarzeń stwierdzamy bezsprzecznie, że tamte działania nawet w jakimś stopniu przyspieszyły utratę państwowości, to spowodowały ocalenie właśnie narodu. Nasi przywódcy, świadomi konsekwencji w postaci represji i decydując się na nie, musieli widzieć większe korzyści przemawiające za tymi działaniami. Prof. Władysław Konopczyński[20], doceniając Polaków z XVIII wieku, przedstawił ich działania w kontekście bilansu długofalowych strat i zysków dla narodu. Powrót Polski na mapę Europy w okresie międzywojennym, gdy kryterium narodowości stało się decydujące o istnieniu państwa, w całości potwierdził słuszność polskich kalkulacji z XVIII wieku, według których ofiara z państwowości na rzecz ocalenia tożsamości narodowej opłacała się. Taki wniosek narzuca się w perspektywie zwycięstwa idei herderowskich. Odrzucona opcja panicznego ratowania państwowości kosztem utraty tożsamości narodowej poprzez przylgniecie Polaków do Rosji Katarzyny II byłaby błędem nieodwracalnym, polegającym na zatraceniu narodowości i skazaniu się w perspektywie dwóch wieków na zniknięciu z mapy etnicznej świata, a w konsekwencji na utracie także odrębnej państwowości.
Co do recepcji myśli Herdera w Europie, badacze słusznie wiążą je z pojawiającą się tendencją awansu politycznego w państwie wśród bogacących się kręgów społecznych, które dawniej miały dużo mniejsze znaczenie. Pojawienie się w II połowie XVIII wieku solidarności narodowej i przeciwstawienie jej panującej jeszcze w XVIII i XIX wieku solidarności arystokratycznej dawało szansę awansu bogacącego się mieszczaństwa i rosnącemu na znaczeniu przez nowe sposoby walki wojennej chłopstwu. To bowiem wzbogacenie się ludzi z niższych stanów, którzy nie mogli doczekać się przywilejów współrządzenia państwem i potrzeby rekruta wymogły na warstwie możnowładczej i rycerskiej docenienie ludu, zdolnego do walki. Odwieczny związek posiadania broni (wynikający z przymusu dbania o obronność państwa) został na przełomie XVIII-XIX wieku doceniony i odwzorowany ze szlachty na chłopach w spełnieniu aspiracji do posiadania głosu w sprawach publicznych. System feudalny bardzo ograniczał liczbę posiadaczy broni, a już reformy Ludwika XIV - a szczególnie epoka napoleońska - wymagały zwielokrotnienia żołnierskich szeregów. Zadziałało więc wówczas sprzężenie zwrotne: identyfikacja z państwem narodowym i potrzeby wojskowe budziły aspiracje, a konieczność wystawiania wielkich armii na wojnę możliwa była dzięki rosnącemu utożsamieniu się ze swym państwem poprzez patriotyzm, oparty o uczucia narodowe.
Z perspektywy arystokracji strzegącej swych przywilejów, zawężonych dla kilku procent społeczeństwa, idee narodowe mogły być niebezpieczne, ale zjawisko to stanowiło margines odczuć wobec o wiele poważniejszego problemu wybijania się na niepodległość narodów, które w ogóle nie posiadały swojego państwa lub w części zamieszkiwały obce państwa, należące do innych narodów. Zjawisko to trzeba postrzegać dynamicznie, to znaczy, że wiele działań podejmowano na przestrzeni XVIII-XIX wieku, uwzględniając dalszą perspektywę, z uwzględnieniem domniemanej sytuacji, która w wyniku działań bieżących ma nastąpić docelowo, choćby za 150 lat. Ową „docelowość” pojmowano jako ziszczenie idei narodowych, to znaczy podział Europy a nawet całego świata na państwa według granic, świadczących o przynależności narodowej, zamieszkującej tam ludności. Perspektywy takie były, oczywiście, lepiej widoczne z wysokości rządzących, którzy mieli też multum narzędzi do realizacji swoich planów, uwzględniających świadomość, aspiracje, możliwości sprawcze i inne specyfiki ludności na różnych terenach.
Za szczyt reakcji arystokratycznej w kwestii przeciwdziałania ideom narodowym a wręcz jej symbol uznać można kongres wiedeński, co do którego panuje błędna opinia, że jedynie „sprzątał Europę” po epoce napoleońskiej i przywracał mechanicznie granice sprzed wojen, czyli z 1792 roku. Nawet i to ostatnie stwierdzenie nie wytrzymuje konfrontacji z mapą, gdyż granice Saksonii i granice ziem etnicznie polskich różniły się w 1792 i 1815 roku radykalnie. Kongres wiedeński nie przywrócił życia Świętemu Cesarstwu Rzymskiemu Narodu Niemieckiego, zlikwidowanemu tak spektakularnie przez Napoleona po bitwie trzech cesarzy pod Austerlitz 2 XII 1805 roku. Kongres zajął się, owszem, kwestią zmian granic, ale raczej przywracając równowagę sił niż powracając mechanicznie do układu sprzed 1792 roku. Z największą troską strony pochyliły się nad problemem utrzymania w swych rękach władzy w warunkach, gdy siły liberalne atakowały monarchię ze swojej, a siły narodowe ze swojej strony. Wszyscy byli już świadomi postawy Węgrów, którzy nie poszli za zachętami Napoleona, by zbuntować się przeciw Habsburgom i postawy wielu Polaków, którzy – niezależnie od miejsca zamieszkania i przynależności państwowej, nawet w 40 lat po wcieleniu do obcych państw (czyli w drugim lub nawet trzecim pokoleniu) poparli Napoleona jako Polacy. Podkreślić trzeba bowiem, że polskie wsparcie dla Francji w dobie wojen napoleońskich jedynie w bardzo nielicznych przypadkach wynikało z sympatii dla wielkiej rewolucji francuskiej, natomiast opierało się w głównej mierze na wiązaniu przez Polaków wojen napoleońskich z nadziejami na odzyskanie niepodległości. Słusznym wydaje się wręcz stwierdzenie, że poparcie Polaków dla Francuzów w tamtej dobie miało miejsce wbrew wszystkiemu co rewolucyjne, z czym nie mogli się Polacy zgadzać, a jednak o ich sojuszu decydowały nadzieje na realizację przez Napoleona obietnic wskrzeszenia Polski. Jak bardzo idee rewolucji francuskiej odstręczały Polaków – o tym świadczą najlepiej liczne postawy wrogości Polaków wobec Napoleona, mimo jego narodowych obietnic.
Mapa Europy po kongresie wiedeńskim przedstawiała dla zwolenników idei Herdera obraz absolutnie niesatysfakcjonujący. Granice imperiów, w których więzione były całe narody lub ich części nie były - co prawda - gorsze niż przed epoką napoleońską, ale też i w żaden sposób nie lepsze. Co gorsza, nowy porządek europejski, umocniony sojuszem Świętego Przymierza, nosił cechy trwałości na dziesięciolecia, co musiało dodatkowo przygnębiać zwolenników państw narodowych. Przyjrzyjmy się po krótce tej mapie z perspektywy imperiów, by następnie prześledzić zmiany w świadomości od strony budzących się do niepodległości narodów.
Imperium tureckie, rozszerzone w XIV wieku częściowo na Europę i w kolejnych stuleciach dokonujące kolejnych ekspansji (przede wszystkim kosztem Korony Świętego Stefana, pełniącej wówczas rolę „przedmurza chrześcijaństwa”) obejmowało w XIX wieku całe Bałkany i sięgało po Mołdawię. Pod panowaniem sułtanów z największych nacji, które miały w swych dziejach państwowość, znajdowali się Grecy, Bułgarzy i Serbowie. Właścicielami państwa byli muzułmańscy Turcy. Znamienną pozostałością po ich rządach jest duża grupa tzw. Boszniaków, czyli Słowian, którzy są do dziś poważną siłą islamską na Bałkanach[21].
Imperium rosyjskie było więzieniem dla Finów, Estończyków, Łotyszów i Niemców, (mających długą i silną tradycję własnego księstwa w innym państwie – Szwecji lub Rzeczpospolitej Obojga Narodów), Litwinów (którzy przez setki lat toczyli przeciw Moskwie pasmo wojen nie ustępujących w tej części Europy znaczeniu wojnom kartagińskim), Polaków (wobec których mieli szczególnie dużo kompleksów historycznych, wynikających z dawnych podległości) a także różnego rodzaju Rusinów, którzy z różnych względów (językowych, dziejowych, religijnych itd.) nie chcieli być nazywani Rosjanami. Imperium carów było własnością prawosławnych Rosjan.
Monarchia habsburska to trzecie z imperiów, w którym właściciele, czyli katoliccy austriaccy Niemcy stanowili ewidentną mniejszość na tle ogólnej liczby ludności, zamieszkującej ich państwo. Było tworem nie do końca zdefiniowanym prawnie i z licznymi cechami tymczasowości. Dynastia Habsburgów była jego spoiwem. Ta sama dynastia, od dawna z racji częściowej przynależności jej ziem do Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego – i bycia jako królowie Czech jednymi z siedmiu elektorów - dzierżyła od blisko pół tysiąca lat cesarskie berło, ale na terenie Cesarstwa rywalizować musiała z Królestwem Prus, wyrosłym z Brandenburgii i Państwa Zakonnego, przekształconego w 1525 r. w Prusy Książęce. Tymczasem ich monarchia w Europie Środkowej była zlepkiem królestw, księstw i ziem o różnym statusie aż do 1804 roku, gdy Franciszek II Habsburg (wówczas jeszcze jako cesarz Niemiec) ogłosił powstanie Cesarstwa Austrii i przyjął imię Franciszka I. Gdy jeszcze w 1806 roku nastąpiła likwidacja Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, a Napoleon przejął wpływy nad Niemcami w formie Związku Reńskiego, status Habsburgów wydawał się ograniczać i wyjaśniać, ale na kongresie wiedeńskim Habsburgowie znów sięgnęli po różne państwa niemieckie, używając do tego Związku Niemieckiego, na którego czele stanęli. Bezpośrednio pod ich panowaniem w Cesarstwie Austriackim znaleźli się z narodów, które miały tradycje niepodległego państwa: Węgrzy, Chorwaci, Czesi, Polacy i Włosi.
W specyficznej sytuacji pozostawali Niemcy i Włosi. Zamieszkiwali w wielu małych państewkach o zróżnicowanym statusie, a wielcy ich sąsiedzi, członkowie Świętego Przymierza, strzegli uważnie, aby pozostawali w rozbiciu. Taki stan ich rozdrobnienia wywodził się jeszcze ze średniowiecza. Decyzją kongresu wiedeńskiego było natomiast połączenie w jedno państwo wszystkich prowincji niderlandzkich, które – różniące się wyraźnie na katolickie i reformowane – były zjednoczone sztucznie ze szczególną szkodą dla katolików.
Stosunkowo najmniej problemów narodowych mieli Francuzi, Hiszpanie i Portugalczycy, a za to czwarte i największe z imperiów kolonialnych - czyli Wielka Brytania – pod dominacją Anglików, było unią z innymi narodami na Wyspach Brytyjskich ku największemu niezadowoleniu Irlandczyków i Szkotów.
Już wstępny, powyższy podział unaoczniał, jak wielkiej przebudowy granic należało by dokonać dla zadośćuczynienia postulatom posiadania przez narody państw o granicach odpowiadających zasięgowi ich zamieszkiwania.
Niewola narodów w państwach rządzonych przez inne nacje nie była jedynym problemem, jaki sobie uświadamiano w XIX wieku. Brutalizm obcej administracji można było łatwiej odrzucić niż fascynację obcością, która tkwiła głęboko w sercu i była większym zagrożeniem dla utraty tożsamości. Zjawisko takie związane było przede wszystkim z narodami polskim i węgierskim, które miały wspaniałą przeszłość, a ich państwa obejmowały kiedyś także tereny obce etnicznie, na które skutecznie oddziaływały kulturowo. I nawet, gdy Polacy i Węgrzy utracili swoją państwowość, pozostawali depozytariuszami atrakcyjnych wartości, treści i stylu życia. Tak oto funkcjonowała przynajmniej trzywarstwowa stratyfikacja, w której np. na Górnych Węgrzech rządzili administracyjnie urzędnicy niemieccy lub zgermanizowani, ale panowała (od blisko tysiąca lat) kultura węgierska i madziarska mniejszość, która imponowała autochtonicznej większości słowiańskiej, a w oczach jej przywódców – zagrażała bardziej niż znienawidzeni habsburscy urzędnicy. Zjawisko to występowało dosłownie na całym terytorium dawnej Korony Świętego Stefana, a dodać należy, że Węgrzy stanowili tam absolutną większość jedynie na Nizinie Panońskiej, a na pozostałych ogromnych terenach byli dominującą mniejszością.
Słowacy widzieli zagrożenie wynarodowienia nie tylko w Węgrach, ale i w Czechach, czemu dawał wielokrotnie wyraz wybitny działacz narodowy, nauczyciel w liceum bratysławskim, Ľudovít Štúr[22], któremu Słowacy zawdzięczają przebudzenie narodowe.
Podobny dramat przeżywali Polacy na polskich terenach przedrozbiorowych, które nie znalazły się w Królestwie Polskim. Ich rozmieszczenie było nieregularne. W miastach stanowili raczej większość, a jeżeli nawet nie było ich ponad 50% to ludność litewska lub ruska też nie stanowiła większości, bo kilkudziesięcioprocentowe społeczności żydowskie stały na boku głównego nurtu rywalizacji. Polonizująca się chętnie – począwszy od najwyższych elit – ludność litewska i ruska, otrzymawszy w początkach XIX wieku herderowski impuls do przebudzenia narodowego, stanęła przed dylematem, czy wobec rosyjskich nacisków administracyjnych tym skwapliwiej zbliżyć się do polskości, czy - lekceważąc rosyjskość - zmobilizować się przeciw polskości, która jawiła się na tyle atrakcyjna, że groziła całkowitym zanikiem języka, a pozostawieniem tradycji etnicznej co najwyżej jako mniej znaczącej części składowej w dziedzictwie polskim. W staropolszczyźnie wyrażało się to w konstrukcji „gens Ruthenus - ergo natione Polonus”, czyli rodu ruskiego, a więc Polak. W przypadku arystokracji sprawa w tamtych czasach komplikowała się jeszcze bardziej, bo rokokowa moda francuzczyzny, ogarniała tak pałace rosyjskie jak i polskie, jak i spolonizowanych od wieków Litwinów i Rusinów, czyniąc z nich internacjonalistyczną elitę. Wreszcie sami Rosjanie musieli dojrzeć do rosyjskości, wyzbywając się francuzczyzny, którą zafascynowali się z końcem XVIII wieku, a ich salony zostały zasilone przez guwernerów francuskich, którzy jako arystokraci, zmuszeni do ucieczki przed wielką rewolucją, przybywali masowo w poszukiwaniu łaskawego chleba do państwa, jawiącego się jako ostoja ancien regime’u. Okupacja Paryża przez armię Aleksandra I dodatkowo przysporzyła Francji wielbicieli. Nie brakowało wśród Rosjan fascynujących się kulturą polską, a sam Aleksander I czuł do Polaków wielki sentyment, który tak bardzo zaniepokoił petersburskich intelektualistów z Mikołajem Karamzinem (1766-1826) i Aleksandrem Puszkinem (1799-1837) na czele, że podjęli się akcji budzenia rosyjskości w Rosjanach. Obaj byli zawziętymi wrogami polskości. W poszukiwaniach tożsamości doszli nawet do teorii po części greckiego pochodzenia Rosjan, szukając korzeni na wybrzeżach Morza Czarnego, gdzie dwa i pół tysiąca lat temu kwitły kolonie helleńskie[23]. Rosjanie musieli też uporać się z niemieckimi wpływami i zasługami w budowie ich nowoczesnego państwa. Karamzin krytykował Piotra I Wielkiego za poleganie na żywiole niemieckim i preferowaniu go zamiast oparciu państwowości na siłach rodzimych. Potrzeba budowy wielkiej literatury wielkiego narodu rosyjskiego, wspierana wydatnie przez władze carskie przyniosła wspaniałe efekty. Lata 1820-80 zaowocowały wielką ilością wspaniałych dzieł literackich, stawiających rosyjską kulturę wśród najlepszych w XIX wieku[24].
Nowożytni Grecy przeszli do historii, jako pierwszy naród, który w imię wspólnoty narodowej, przeciwstawionej językowo, religijnie, kulturowo i jeszcze pod wieloma innymi względami okupantowi tureckiemu, chwycił za broń i z sympatią światowej opinii publicznej oraz z jej pomocą wybił się na niepodległość. Pozostający od XV wieku pod tureckim panowaniem, buntowali się wielokrotnie, a przyczyny powstań miały różne przyczyny bezpośrednie i za każdym razem nieco inne cele i skutki. W wyniku porozumienia rosyjsko-tureckiego w 1800 roku na Wyspach Jońskich powstała tzw. Republika Heptanezyjska (Siedmiu Wysp), która – acz niewielka – była dla Greków pierwszym niepodległym skrawkiem lądu (od 1460 roku, gdy Turcy zajęli Moreę), gdzie Grecy mogli czuć się wolnymi. Protektorat nad Heptanezem sprawowała najpierw Francja, a potem Wielka Brytania. 17 marca 1821 roku w prowincji Mani wybuchło powstanie antytureckie i zaczęło się błyskawicznie rozprzestrzeniać. 25 marca arcybiskup Patras, Germanos ogłosił hasło powstańcze „Eleftheria i thanatos!” (zwycięstwo albo śmierć), które miało decydujące znaczenie propagandowe dla powstania. Znalazło się na sztandarach i w mentalności powstańców, którzy mimo aktów ludobójstwa ze strony władz tureckich (np. podczas rzezi na wyspie Chios – 20 tys. zamordowanej ludności cywilnej) czynili postępy. Delegaci powstańczy, zebrani w Epidauros w grudniu 1821 r., ogłosili się Zgromadzeniem Narodowym i proklamowali 1 stycznia 1822 roku niepodległość Grecji. Uchwalili też prowizoryczną konstytucję. Święte Przymierze potępiło powstanie greckie, ale gdy Anglia i Francja go poparły, wówczas i Rosja wystąpiła przeciw Turcji. Dla sukcesu powstańczego szczególną pomocą było zwycięstwo zjednoczonej floty brytyjsko-francusko-rosyjskiej nad turecko-egipską w bitwie pod Navarino (1827). Na konferencji londyńskiej Grecja otrzymała całkowitą niepodległość jako republika, a w dwa lata później narzucono jej co prawda Ottona Wittelsbacha z dynastii bawarskiej na króla, ale to naród grecki stał się właścicielem swego państwa.
W pierwszej połowie XIX wieku miała miejsce wielka praca inteligenckich działaczy, którzy na różne sposoby próbowali przebudzić swych rodaków narodowo. Ich starania często charakteryzowała samotność i brak zrozumienia w najbliższym otoczeniu, ale najwybitniejsi potrafili przecież znaleźć metody, by trafić do umysłów tych, których uważali za przedstawicieli swego narodu. Niektórzy – szczególnie ci, którzy nawoływali jako pierwsi do buntów przeciw władzy oświeceniowych monarchów absolutnych - przypłacili swą działalność represjami i karami więzienia, ale ci, którzy podjęli się działalności szczególnie na polu nauki, kultury i oświaty, potrafili wiele zdziałać i położyć fundamenty pod silne poczucie tożsamości narodowej. Szczególnymi osiągnięciami mogli poszczycić się w tym czasie – a pierwsi nawet od lat 70-tych XVIII wieku - działacze czescy. Działający w XIX stuleciu tak wybitni i pracowici animatorzy słowiańscy jak Josef Dobrovský oraz Josef Jungmann badali odrębności językowe ludu czeskiego. Podkreślić należy, że obaj wybitni działacze długo byli wychowywani w kulturze niemieckiej. Josef Dobrovský, który był jednym z głównych twórców Królewskiego Czeskiego Towarzystwa Naukowego i był współzałożycielem Czeskiego Muzeum Narodowego w 1818 roku[25], nauczył się języka czeskiego dopiero w gimnazjum i wyrażał swe myśli do końca życia po niemiecku (ewentualnie po łacinie), a Josef Jungmann był w ogóle Niemcem, ale literatura czeska zawdzięcza mu pierwszy słownik niemiecko-czeski oraz spisanie dziejów literatury. W poszukiwaniu swej tożsamości działacze narodowi – jak František Palacký – musieli najczęściej sięgać aż do średniowiecza, jego autorstwa „Dzieje narodu czeskiego w Bohemii i na Morawach” (do 1526 roku, których pierwsze cztery tomy wydawał od 1836 r. po niemiecku), by wydobywać stamtąd dowody na odrębność od Niemców, bowiem w ich przypadku pierwsza fala germanizacji miała miejsce już po nieudanym powstaniu husyckim w pierwszej połowie XV wieku, a druga po bitwie pod Białą Górą (1620 r.). W przypadku Czechów walka o tożsamość przeciw niemieckim i katolickim Habsburgom z natury rzeczy przybrała charakter antykościelny, gdyż zarówno husytyzm jak i bunt z lat 1618-20 były antykatolickie. Czescy działacze narodowi, nie mogąc oprzeć swej tożsamości na głównym nurcie kultury i polityki w czasach nowożytnych, na rodzimych dynastiach i suwerennych decyzjach, sięgali do etnografii, języka i obyczajów najniższych warstw społecznych, które nie aspirując do awansu w państwie niemieckim, ostały się słowiańskie. To jednak musiało skutkować jeszcze długo wyniosłym spojrzeniem na Czechów ze strony innych narodów. Czesi rekompensowali sobie braki narodowe w dziejach politycznych tym silniejszym eksponowaniem symboli krajobrazowych[26]. Znakomitym tego przykładem może być w wierszu Palackýego kult Radhoszcza jako świętego szczytu pośrodku wszystkich pasm górskich słowiańskiej Europy:
„Tak světovládná Slávie stojí!
Oceánové se pění pode trůnem
panujícím věčně, a nízce hrdé
družky se koří před vládkyní!
Tak vysoký pne vzhůru se Radhošť!
Kryje v oblacích hlavu svou starožitnou,
kryje ve střevách země základy své,
tak panuje dustojný horám.
Sláva ti, Mocný! Aj tobě hrdý
patu líbá skrouseně Karpat, a valné
Sudetů skrývá se, řadí za tebou:
laskavě panujž ty v říši své!”
Swoisty kult ojczystej przyrody poskutkował w przyszłości wielorako. Na przykład w 1868 roku użyto wydobytego z góry głazu uroczyście jako kamienia węgielnego pod budowę Teatru Narodowego (Národního divadla) w Pradze[27].
Zupełnie inny charakter przybrała walka o polskość w Galicji, gdzie nie Polacy, ale zaborca zainicjował konflikt, gdzie nie pojedynczy działacze wystąpili z inicjatywą przebudzenia narodowego, ale cały stan społeczny został wciągnięty w konflikt stanowo-narodowy, gdzie tożsamość polska związana była nie z ludem chłopskim, ale ludem szlacheckim, który został zaatakowany, uderzeniem w swe najczulsze miejsce – znak herbowy[28]. Proces walki z ubogim ludem szlacheckim rozpoczął już cesarz Józef II, chcący upodobnić strukturę społeczną Galicji do reszty swej monarchii, a podkreślić trzeba, że na ziemiach etnicznie polskich odsetek „ludności herbownej” wynosił co najmniej 10% (a wśród samych Polaków znacznie więcej), podczas gdy na innych ziemiach pod rządami Habsburgów szlachcic przypadał nawet na 300-350 chłopów i mieszczan, a wyjątkowo mało szlachty było w stosunku do stanu włościańskiego w Czechach, gdzie jeden arystokrata przypadał na 828 mieszkańców[29], a otrzymanie herbu od władcy jeszcze nie oznaczało, że jest się dopuszczonym do prawdziwej szlachty[30]. Tymczasem w Polsce można było domniemywać z dużym prawdopodobieństwem, że jeżeli w XVIII wieku ktoś nie był czyimś poddanym to znaczy, że był szlachcicem. Co więcej, był on pod względem prawnym równy każdemu innemu szlachcicowi.
Oczywiście, wiązało się to także ze specyfiką polskiej szlachty, która tak w Galicji jak i na Mazowszu czy Podlasiu była najczęściej szlachtą zagrodową, bez większych majątków, odróżniających od włościan, ale wysokim poczuciem odpowiedzialności za wolność ojczyzny. Intencją zaborcy było usankcjonowanie wysokiej pozycji bogatszej szlachty polskiej poprzez wydzielenie jej z republikańskiej i demokratycznej „braci szlacheckiej” i zrównanie jej (także poprzez nadawanie zachodnich tytułów hrabiów i baronów) ze szlachtą niemiecką, a zdegradowanie ubogiej szlachty i zrównanie z chłopstwem. Podobne tendencje ujawniali sporadycznie pozostali zaborcy, których monarchowie szukali akceptacji wśród najwyższej arystokracji, a gardzili „ludem szlacheckim”. Tym samym, właśnie zaborcy sprawili, że obrona pozycji społecznej tym bardziej równała się obronie polskości, że gdy magnateria była bardziej skłonna do przeobrażenia się w zachodnioeuropejską arystokrację, a ok. dwumilionowy stan średnio- i drobnoszlachecki stał się obrońcą polskości. Wówczas ubogi dworek zasłynął jako bastion tradycji narodowej, przechowywanej i pielęgnowanej od wieków. Z takiego dworku wyszli nasi najwybitniejsi artyści, pisarze i działacze narodowi.
Podzielona pomiędzy Rosję i Rzeczpospolitą Ukraina przeżywała przebudzenie narodowe od lat czterdziestych XIX wieku, a jego symbolem stał się Taras Hryhorowycz Szewczenko (1814-61), członek Bractwa Cyryla i Metodego, założonego przez wybitnego etnografa i działacza narodowego Mykołę Iwanowycza Kostomarowa. Szewczenko był utalentowany zarówno w dziedzinie malarstwa jak i pisarstwa. Jako chłop pańszczyźniany został staraniem rosyjskich malarzy romantycznych wykupiony od swego pana z poddaństwa, by mógł studiować malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. Sporządzając dla władz rejestr zabytków w okolicach Kijowa, miał okazję zetknąć się nie tylko z budowlami, ale także dorobkiem w postaci legend i pieśni ludowych, którymi się zachwycił i chociaż do końca życia pisał po rosyjsku prozą to poezje tworzył po ukraińsku. Jego tomik poezji pt. „Kobziarz” z 1840 roku uznawany jest za dzieło przełomowe w dziejach literatury ukraińskiej. Skazany za udział w Bractwie Cyryla i Metodego oraz poglądy, według których Ukraina miała stać się najpierw suwerennym państwem, by dopiero potem ewentualnie wstąpić do federacji słowiańskiej pod przywództwem Rosjan, skierowany został w 1847 roku do karnego korpusu orenburskiego jako szeregowiec, gdzie był szykanowany. Tam zaprzyjaźnił się z Bronisławem Zaleskim (choć ten uważał, że język ukraiński jest tylko polskim dialektem[31]) i grupą innych Polaków, spiskujących przeciw caratowi. I choć było by nadużyciem stwierdzenie, że wyzbył się budowania „samostinnej” Ukrainy przynajmniej w częściowym oparciu o obawę o utratę tożsamości poprzez polonizację, to jednak z całą pewnością przyjaźnił się z konkretnymi Polakami, z którymi rozumiał się w antyrosyjskiej niedoli. Dużą rolę w – jak to sami określili – „przywracaniu ukraińskiej literatury”[32] spełnili Markian Szaszkewicz, Jakub Hołowacki i Iwan Wahylewicz, zwani „Ruską Trójcą”. Co ważne, współpracowali oni ze słowiańskimi działaczami narodowymi w Czechach – np. Václavem Hanką, na Słowacji - np. Jánem Kollárem (1793-1852), czy w Serbii – np. Vukiem Karadžićem (1787-1864).
Przebudzenie narodowe opierało się głównie o działalność literacką, prace kulturoznawcze i etnograficzne. Takie postaci jak duński Nicolai Frederic Severin Grundtvig[33] z samego faktu, że byli wybitnymi pisarzami romantycznymi, oddziaływali na poczucie narodowej odrębności tak przez rozwijanie języka jak i treści charakterystycznych dla swojego narodu[34].
Działalność tych i innych animatorów kultury narodowej miała decydujące znaczenie dla przełomowych decyzji milionów Europejczyków, co do ich przynależności narodowej, w ślad za czym mogło ujawnić się nawet najdalej idące poświęcenie dla ich rodaków w celu wywalczenia sobie własnych państw.
Prof. Wacław Felczak, wybitny znawca dziejów Węgrów i Słowian Bałkańskich, wielokrotnie podkreślał na swoich wykładach, aby te z wydarzeń 1848-9 w Europie, które miały charakter narodowowyzwoleńczy nie nazywać „ludowymi” i w efekcie całość zjawisk w tych latach sam określał jako „Wiosnę Narodów”. Przeciwstawiając się nomenklaturze marksistowskiej, miał rację ponadczasową, gdyż aspekt społeczny wydarzeń 1848-49 miał o wiele mniejsze znaczenie niż ówczesna wola wyznawców idei Herdera, by przekształcić mapę Europy w zbiór państw narodowych. Prof. Felczak miał oczywiście rację w odniesieniu do nazewnictwa XX-wiecznego, gdyż w XIX wieku ludami nazywane były bardzo często narody i określenie „Wiosna Ludów” nie miało na celu eksponowania aspektu społecznego. Jednak – w czasach, gdy lud i naród nie znaczą tego samego - dla jasności wyrazu powinniśmy w ślad za prof. Felczakiem używać określenia „Wiosna Narodów”. Ponad wszelką wątpliwość powinniśmy tak robić przede wszystkim w odniesieniu do działań Węgrów, Polaków, Czechów, a także – charakteryzując główny nurt wydarzeń 1848-9 – w stosunku do Włochów i Niemców. Kwestie społeczne zdominowały niepokoje we Francji.
Węgrzy nie byli jednomyślni co do radykalnego wypowiedzenia posłuszeństwa Habsburgom, a nurt porozumiewawczy dążył do rozwiązań polubownych. Wszyscy jednak Madziarzy zgodni byli co do kierunku wolnościowego, a zwyciężyła opcja Lajosa Kossutha, prąca do wystąpienia zbrojnego. Radykalny liberał István Széchenyi, zdecydowany zwolennik pracy pozytywistycznej na rzecz umocnienia gospodarczego i podniesienia kulturalnego narodu musiał ustąpić przed szczękiem zbroi. Nawet popadł w apatię, bo jako zwolennik dogadywania się z Wiedniem musiał wyciszyć swoje hasła. Tymczasem pełni zapału i optymizmu Węgrzy powtarzali strofy Sándora Petőfiego[35], który zagrzewał do walki:
„Pora, Węgrzy! Czas, narodzie!
Dziś lub nigdy! Powstawajcie!
Żyć w niewoli czy w swobodzie?
Albo – albo! Wybierajcie!”
(tłum. J. Wołoszynowski)
Petőfi zasłynął zarówno jako bard powstańczy jak i adiutant gen. Józefa Bema (zwanego przez podwładnych „Ojczulkiem”), jednego z przywódców wojsk powstańczych, w których służyło wielu Polaków w myśl zasady „Za wolność waszą i naszą!”. Ich sukcesy przeciw Austriakom były znaczne, ale solidarność członków Świętego Przymierza zapewniła Franciszkowi Józefowi I pomoc cara Mikołaja I, który skierował swe wojska, a te stłumiły powstanie węgierskie.
Próby wzniecenia ogólnonarodowego powstania na wszystkich przedrozbiorowych ziemiach polskich, zgodne z koncepcją Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, które chciało - dzięki pracy emisariuszy, działających jak Mickiewiczowski Jacek Soplica vel Ksiądz Robak - równoczesnego uwłaszczenia włościan i wciągnięcia ich do powstania w myśl zasady „z szlachtą polską polski lud” - nie powiodły się. W Galicji (mimo odstraszającej rzezi galicyjskiej z 1846 roku) doszło do sformułowania we Lwowie żądań wobec Wiednia, wybuchu krótkich powstań w Krakowie i w podhalańskim Chochołowie, w Wielkopolsce uformowały się (nota bene, pod nadzorem pruskich szpiclów) większe oddziały zbrojne, ale poniosły klęski w bitwach, a pod zaborem rosyjskim emisariusze nie porwali do boju żadnej większej grupy powstańczej, gdyż klęska powstania listopadowego była wciąż żywa, a służby policyjne skutecznie udaremniały zawiązanie większych spisków.
Germanizowane od kilkuset lat Czechy także przebudziły się narodowo w 1848 roku, ale kontrowersje niemiecko-czeskie wśród zgłaszanych żądań nie ułatwiały jednolitego stanowiska, a ostatecznie powstanie praskie zostało szybko stłumione w połowie czerwca przez ostrzał artyleryjski Pragi, którego dokonały wojska gen. Windischgrätza.
Johann Herder nie zdefiniował do końca narodu politycznie. Dał filozoficzne podstawy do dalszych rozważań, a zainspirowani jego myślami politycy interpretowali i rozwijali jego poglądy, a czasem wręcz posługiwali się nimi wbrew herderowskim interpretacjom, widząc, jakie wrażenie robią na milionach ludzi. Jedni nadawali narodowi zakres taki, jak to dziś rozumie się powszechnie (Polacy, Słowacy, Czesi…), a innym wygodniej było całkiem lekceważyć takie rozumienie lub bagatelizować je, eksponując całe rodziny narodów jak: Germanie, Słowianie itp. Wielkie znaczenie miał przy tym interes polityczny. Za największy projekt XIX wieku można uznać wcielanie w życie idei panslawizmu, według których rodzina słowiańska powinna tworzyć jedno wielkie państwo, zdolne przeciwstawić się zarówno żywiołowi germańskiemu jak i zagrożeniu ze strony islamskiego imperium Turków Osmańskich. Po raz pierwszy termin „panslawizm” pojawił się – nie bez kozery w Budapeszcie – w literaturze słowackiej w 1826 roku (użyty przez Jana Herleka[36]) i choć początkowo odnosił się do kultury, to błyskawicznie został użyty do publicystyki politycznej[37]. Mentorem Słowiańszczyzny miał być naród rosyjski, który jako jedyny ze Słowian posiadał w pierwszej połowie XIX wieku własne państwo. Pozostali Słowianie byli pod panowaniem Turków lub Germanów i pod zagrożeniem wynarodowienia przez Madziarów. Z perspektywy caratu, zjednoczenie Słowian było projektem politycznym bardzo wygodnym dla Moskwy i Petersburga, gdyż zawierającym te same cele, które przyświecały planom imperialnym carów. Narody słowiańskie tym bardziej miały się związać z Rosją, która od dawna czyniła zakusy na Bałkany i cieśniny czarnomorskie. Dla Słowian, którzy cierpieli obce rządy idee panslawizmu niosły nadzieje. Szczególnie mniejsze narody, które obawiały się, że nie będą mieć dość żywiołu, by przeciwstawić się ciemiężycielom, wolały widzieć w „wielkim bracie” sojusznika. Przykładem narodu, który – choć nie najmniejszy – zorientował się wyraźnie na Rosję byli Czesi[38]. Poważnym problemem był wielowiekowy podział religijny Słowian na prawosławnych, którym było najbliżej do pobratymców rosyjskich oraz rzymskich katolików, którzy przeżywali rozterki lojalności wobec papieża i buntu przeciw katolickim Habsburgom.
Ogromne znaczenie dla rozwoju panslawizmu miały dwa zjazdy działaczy słowiańskich: w Pradze i w Moskwie. Pierwszy miał miejsce w dniach 2-12 czerwca 1848 roku i zbiegł się z wydarzeniami Wiosny Narodów. Podczas jego obrad ujawniły się dwa stanowiska względem Habsburgów, gdyż dla jednych działaczy mogli być oni oparciem przeciw zakusom austriackim i węgierskim, a według innych należało obrać radykalny kurs polityczny, dla całkowitego zerwania dialogu z kimkolwiek oprócz Słowian[39]. Drugi odbył się od 16 maja do 15 czerwca 1867 roku[40], był zorganizowany przez takich rosyjskich działaczy jak Michał Katkow, Michał Pogodin oraz Iwan Aksakow i już przez wielu współczesnych uważany był za dzieło absolutnie carskich dążeń, zmierzających do poszerzenia swego imperium kosztem państwa Habsburgów[41]. Wypadki porażki Austrii w wojnie przeciw Prusom i rozpad monarchii habsburskiej na Austro-Węgry miały jak najbardziej potwierdzać słuszność wzmożonych oczekiwań rosyjskich, ale nie przyniósł spodziewanych przez carat skutków, mimo iż wiązał się z dużymi nakładami środków (np. na Wystawę Etnograficzną). Przyczyną moskiewskiego fiaska był m.in. fakt, że jego organizatorzy sami wskazywali nazwiskami, którzy z działaczy panslawistycznych organizacji są zaproszeni, a nie pozostawiali tego do wyboru ich organizacjom. Przeciw takiej formie zaproszeń zaprotestowali np. niektórzy Serbowie spoza Austro-Węgier, bojkotując moskiewskie spotkanie i stwierdzając stanowczo, że „przede wszystkim są Serbami, a dopiero w drugiej kolejności Słowianami”[42]. Zjazd moskiewski odbywał się w trzy lata po brutalnym stłumieniu Powstania Styczniowego polskich Słowian przez rosyjskich Słowian. Skutkiem tego do Moskwy Polacy nie pojechali. Trudno bowiem uznać za przedstawiciela Polski Floriana Ceynowę, który jako Kaszub uczestniczył w zjeździe, by przeciwstawić się germanizacji rodaków pod zaborem pruskim[43]. Trzy lata od Powstania Styczniowego wystarczyły, aby np. przedstawiciele tzw. młodoczechów porzucili propolskie sympatie i powrócili do poglądów rusofilskich, potępiając Polaków za to, że „mogąc być szczęśliwymi w imperium wielkiego brata, zabiegają o suwerenność”. Do głosicieli takich poglądów w Moskwie należał m.in. Juliusz Grégr[44].
Szczególną odmianą panslawizmu był austroslawizm, lansowany przez czeskiego polityka Františka Ladislava Riegera, który – zainspirowany kompromisem węgiersko-austriackim z 1867 roku - widział zjednoczenie Słowian pod berłem Habsburgów[45].
Wielkimi narodami, które liczebnością i potęgą dziedzictwa kulturowego mogły aspirować do pełnienia kluczowej roli w Europie i na świecie, ale przez długi czas były utrzymywane w rozbiciu, przede wszystkim przez obawiających się ich sąsiadów, byli Niemcy i Włosi. Osiągnąwszy bardzo wcześnie świadomość narodową, rodacy Herdera podjęli starania, by zjednoczyć się nie tylko ideowo, ale ekonomicznie i gospodarczo, nawet zanim nastąpi to politycznie. Znakomitym krokiem ku temu był Ogólnoniemiecki Związek Celny, zawiązany w 1834 roku. Tworzył fakty dokonane i uzmysławiał każdemu opłacalność zjednoczenia.
W 1841 roku językoznawca i historyk literatury August Heinrich Hoffmann von Fallersleben[46] ogłosił tekst, rozpoczynający się od słów „Deutschland, Deutschland über alles…”, ułożony do melodii austriackiego kompozytora Josepha Haydna, którą ten ułożył do hymnu habsburskiego pt. „Kaiserlied”, zaczynającego się wówczas od słów „Gott erhalte Franz den Kaiser, Unsern guten Kaiser Franz…” i mająca w zamiarze autora, Lorenza Leopolda Haschki zmieniać się, dopasowując każdorazowo imię nowego cesarza. Zmiana z 1841 roku pokazała wyraźnie, że to nie postać władcy jest w hymnie najważniejsza, ale naród niemiecki, dla którego ma istnieć państwo. Tymczasem nowy twór habsburski (od 1804 r. w reakcji na utworzenie cesarstwa francuskiego przez Napoleona) – Cesarstwo Austriackie – aż do I wojny światowej zachowało pierwotną wersję, której najważniejsza, pierwsza strofa w oficjalnym tłumaczeniu dla polskich poddanych brzmiała:
„Boże wspieraj, Boże ochroń
Nam Cesarza i nasz kraj,
Tarczą wiary rządy osłoń,
Państwu Jego siłę daj.
Brońmy wiernie Jego tronu,
Zwróćmy wszelki wroga cios,
Bo z Habsburgów tronem złączon
Jest na wieki Austrii los.”
Porównanie wersji cesarskiej z wersją Fallerslebena ukazuje istotę konfliktu, jaki istniał pomiędzy kręgami dworskimi cesarzy austriackich a przeciętnymi Niemcami, którzy po kongresie wiedeńskim mieli z powrotem im podlegać, choć już nie w formie Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, ale Związku Niemieckiego. O przywództwo nad Niemcami konkurowały z Austrią Prusy, a z austriackimi Habsburgami pruscy Hohenzollernowie. Dzięki umiejętnej i bezwzględnej polityce kanclerza Ottona von Bismarcka to właśnie Prusy wyrosły na hegemona Niemców, a bijąc Francję w błyskawicznej wojnie 1870 roku, osiągnęły szczyt aspiracji w postaci ogłoszenia Cesarstwa Niemieckiego. Przywódcy II Rzeszy nie poprzestali na zjednoczeniu Niemców w jedną państwowość, ale całym impetem zjednoczenia poszły w naturalnej konsekwencji dalej, ku żądaniom przebudowy całego świata pod względem kolonialnym. Były bowiem w procesie podziału innych kontynentów zapóźnione w stosunku do takich kolonialnych potęg europejskich jak wcześniej Portugalia i Hiszpania, a potem Francja, Holandia, a przede wszystkim Wielka Brytania. Ta chęć rewizji podziału kolonialnego stała się jedną z głównych przyczyn wojny światowej.
Równolegle z Niemcami i z podobnymi motywacjami także Włosi dążyli do zjednoczenia pod jednym berłem dynastii sardyńsko-piemonckiej – jedynej rodzimej wśród władających Italią w XIX wieku. Dokonujący się na tej samej podbudowie idei herderowskich proces zjednoczenia, charakteryzował się jeszcze wyraźniejszą niż w innych przypadkach preferencją sprawy narodowej, której podporządkowywali się działacze, jak Giuseppe Garibaldi, który – będąc zagorzałym republikaninem – zawiesił przecież swe poglądy na rzecz zjednoczenia narodowego w obliczu możliwości zjednoczenia pod jednym berłem króla Włoch wszystkich ziem Półwyspu Apenińskiego.
Zarówno w przypadku Niemców jak i Włochów dążność do nacjonalistycznego celu, jakim było państwowe zjednoczenie, górowała nad innymi uczuciami. Zdominowała nawet religijność i w obu przypadkach, gdy Kościół katolicki widziany był przez nacjonalistów jako przeszkoda do celów politycznych, traktowany był przez nich z całą bezwzględnością jako wróg.
Najbardziej skomplikowana sytuacja narodowa w XIX wieku miała miejsce na Bałkanach. Tu ujawniło się największe wymieszanie narodowe i religijne. Tu także gwałtownie osłabła władza imperialna sułtanów, a jako że polityka nie znosi próżni, więc ożywione – na dodatek przez dwa różne a rywalizujące ze sobą o władzę nad Bałkanami imperia Romanowów i Habsburgów – aspiracje narodów bałkańskich, eksplodowały namiętnościami politycznymi. Z górą pięćsetletnia polityka turecka, ustępując nowym namiętnościom, pozostawiała nierozwiązane zaszłości i stawiała nowych włodarzy wobec zupełnie nowych problemów. To co pod panowaniem osmańskim (jako tzw. „chorego człowieka Europy”) było tłumione przez niezadowolenie, skierowane przeciw jednemu okupantowi, wobec możliwości ustalenia nowych granic starych narodów, budzących się do państwowości, teraz jawiło się jako konflikt pomiędzy nimi. Tym większego sensu nabierała koncepcja, skazanego na tymczasowość, ale oddalającego wiele bieżących zagrożeń, pomysłu na państwo Południowych Słowian, którego koncepcja dojrzewała w kręgach głównego nurtu polskiej emigracji, czyli Hotelu Lambert. Państwo o nazwie Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców realizować miało raczej utopijne idee panslawistyczne, ale za to realnie odpowiadało na aktualne problemy bałkańskie, zabezpieczając przed zagrożeniem ze strony Wiednia i Stambułu oraz wyciszając konflikty międzysowiańskie narodów, mających współuczestniczyć w federacji. Stworzona po I wojnie światowej Jugosławia uśpiła na długo animozje międzysłowiańskie, które eksplodowały z tym większą siłą pod koniec XX wieku. Podobna koncepcja miała objąć Czechów, Morawian i Słowaków, ale nie była już możliwa do zrealizowania w pomysłach na zjednoczenie ich z Polakami, choć miała sympatyków.
Wojna światowa (1914-18) zadziałała jak katalizator na procesy, które rozwijały się od ok. 150 lat. Dała szansę na powstanie wielu nowych państw narodowych, a politycy debatujący na konferencji paryskiej ostentacyjnie trzymali się herderowskiej myśli. Tworzyli ład wersalski, jakże przeciwny wiedeńskiemu! Traktaty z 28 czerwca 1918 r. z Niemcami w Wersalu, 10 września 1919 r. z Austrią w Saint-Germain-en-Laye, 27 listopada 1919 r. z Bułgarią w Neuilly-sur-Seine, 4 czerwca 1920 r. z Węgrami w Trianon i 10 sierpnia 1920 r. z Imperium Osmańskim w Sèvres preferowały zasadę przyznawania terytoriów zgodnie z zamieszkującą tam narodowością. To dlatego Niemcy i Bułgarzy utracili bardzo mało ziem, a Węgrzy, Austriacy i Turcy bardzo dużo – choć byli ich posiadaczami od setek lat.
Wyciągając z tych samych zasad najokrutniejsze wnioski, przywództwa niektórych państw podjęły w XX wieku decyzje o ludobójstwie za samą przynależność do zwalczanych przez nie narodów. Ludobójstwem dla realizacji innych celów posługiwały się w tym samym czasie także inne, lewicowe ideologie, z komunizmem i socjalizmami na czele, ale do dziś z dużym uporem właśnie one zwykły łączyć co najgorsze z nacjonalizmami, podkreślając, że ludobójstwo to prawicowe narzędzie. To ważna cecha propagandy lewicowej, która nie chce odróżniać patriotyzmu narodowców od wszelkiego rodzaju wynaturzeń ideologicznych, nawet w postaci narodowego socjalizmu. Jak wykazano wyżej, Herder wyraźnie podkreślał, że przywiązanie do swojej wspólnoty nie może oznaczać zwalczania innej ani nawet uważania swojej za lepszej[47]. Znakomicie wczuł się w idee Herdera Adam Mickiewicz, który ustami Konrada w II scenie „Dziadów cz. III”, czyli „Improwizacji” mówi:
„Ja kocham cały naród! – objąłem w ramiona
Wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia […]
Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,
Chcę nim cały świat zadziwić[48].”
W tej jego wypowiedzi miłość do własnego narodu nie oznacza deprecjonowania innych nacji, a człowiek jako jednostka wpisana w dzieje swojej wspólnoty wznosi się na wyższe poziomy człowieczeństwa, uszlachetnia, bo skłonna jest poświęcać się dla rodaków. Na przeciwnym biegunie moralnym widzieć więc trzeba tych, którzy, mówiąc choćby tymi samymi wyrazami o narodzie, traktują go jako narzędzie do posługiwania się nim dla realizacji osobistych planów inżynierii społeczeństw i w ogóle zawładnięcia nimi. W najbardziej drastycznych tego przypadkach dyktatorzy pochodzą w ogóle z innych narodów, a posługują się innymi.
BIBLIOGRAFIA:
Johann Gottfried Herder, Wybór pism, tłum. i wstęp T. Naumowicz, Wrocław 1987 s. 5 wstępu.
Herders Sämmtliche Werke, hrsg. von Bernard Suphan, Bd. 1–33, Berlin 1877–1913.
F.M. Klinger, Burza i szał: dramat w 5 aktach, Lwów 1901.
Panslawizm wczoraj, dziś, jutro. Red. naukowa Z. Chyra-Rolicz i T. Rokosz, Siedlce 2016, s. 7.
Ľ. Štúr, Wybór pism. Oprac. Halina Janaszek-Ivaničková, przeł. Halina Janaszek-Ivaničková, Edward Madany, Andrzej Czcibor-Piotrowski, Wrocław 1983.
Orędzie Włodzimierza Putina z 23 lutego 2022 r., emitowane przez Telewizję Republika, umieszczone na Youtube, https://www.youtube.com/watch?v=BDTtTeDBbqI.
The General Framework Agreement for Peace in Bosnia and Herzegovina, https://web.archive.org/web/20150604163946/http://www.ohr.int/dpa/default.asp?content_id=380.
[1] Jest to tzw. zasada narodowościowa, Zob. P. Tarasiewicz, Nacjonalizm w świetle filozofii kultury, s. 97. https://depot.ceon.pl/bitstream/handle/123456789/11556/Nacjonalizm-w-%C5%9Bwietle-filozofii-kultury.pdf?sequence=1&isAllowed=y, dostęp: 1 marca 2022
[2] Tamże, s. 97
[3] Orędzie Włodzimierza Putina z 23 lutego 2022 r., emitowane przez Telewizję Republika, umieszczone w serwisie internetowym YouTube, https://www.youtube.com/watch?v=BDTtTeDBbqI, dostęp: 1 marca 2022.
[4] P. Szymaniec, Pojęcie narodu w filozofii dziejów Johanna Gottfrieda Herdera, file:///C:/Users/Marcin/Downloads/Herder.pdf, s. 29, dostęp: 24 marca 2022.
[5] Tamże.
[6] M. Duszczyk, Potęga wielkiej czwórki Big Tech zawstydza państwa, https://cyfrowa.rp.pl/globalne-interesy/art18254361-potega-wielkiej-czworki-big-tech-zawstydza-panstwa, dostęp: 20 marca 2022.
[7] Por.: K. Ruzik, Czy naród jest „wymysłem” XIX wieku i modernizacji? Spojrzenie historyczne, politologiczne i socjologiczne, https://histmag.org/Czy-narod-jest-wymyslem-XIX-wieku-i-modernizacji-Spojrzenie-historyczne-politologiczne-i-socjologiczne-22658, dostęp: 4 lutego 2022.
[8] T. Namowicz, Johann Gottfried Herder. Z zagadnień oświecenia w Niemczech w drugiej połowie XVIII wieku, Olsztyn 1995 s. 9.
[9] E. Wilczyńska, Diabli z czubami. Niemcy, Warszawa 2019, s.56, https://books.google.pl/books?id=v0TZDwAAQBAJ&pg=PA56&lpg=PA56&dq=stereotypy+narodowe+w+poezji+barokowej&source=bl&ots=q7E6y7PS-w&sig=ACfU3U1gEZmSoxOavSjchI21qMZGahCvqg&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwjt556ZiOf1AhWByYsKHWsYDrAQ6AF6BAgJEAM#v=onepage&q=stereotypy%20narodowe%20w%20poezji%20barokowej&f=false, dostęp: 4 lutego 2022.
[10] P. Szymaniec, s. 22-23.
[11] F.M. Klinger, Burza i szał: dramat w 5 aktach, Lwów 1901.
[12] R. Penkała, Johann Gottfried von Herder [w:] Biografie niemieckie i inne, https://www.biografie-niemieckie.pl/johann-gottfried-herder, dostęp: 4 lutego 2022.
[13] Tamże.
[14] Tamże.
[15] Johann Gottfried Herder, Wybór pism, tłum i wstęp T. Naumowicz, Wrocław 1987 s. 5 wstępu.
[16] Herders Sämmtliche Werke, hrsg. von Bernard Suphan, Bd. 1–33, Berlin 1877–1913.
[17] T. Labus, Recepcja poglądów Herdera w Europie Wschodniej i Południowo-Wschodniej, Studia Filozoficzne, nr 7 (248), 1986, s. 47–61.
[18] J. G. Herder, Listy wzywające do krzewienia człowieczeństwa. Zbiór X, list 115, przekład: E. Naumowicz, [w:] Państwo a społeczeństwo..., s. 308–311.
[19] J.G. Herder, Myśli z filozofii dziejów, przekład: J. Gałecki, PWN [b.m.w.] 1962, t. I, s. 353, 167.
[20] W. Konopczyński, Konfederacja barska t. I-II, Warszawa 1991.
[21] The General Framework Agreement for Peace in Bosnia and Herzegovina, https://web.archive.org/web/20150604163946/http://www.ohr.int/dpa/default.asp?content_id=380, dostęp: 31 marca 2022.
[22] Ľ. Štúr, Wybór pism. Oprac. Halina Janaszek-Ivaničková, przeł. Halina Janaszek-Ivaničková, Edward Madany, Andrzej Czcibor-Piotrowski, Wrocław 1983.
[23] M. Karamzin, Historya państwa rossyiskiego, tłum. G. Buczyński, Warszawa 1924 s. 3. i następne. https://polona.pl/item/historya-panstwa-rossyiskiego-m-karamzina-t-1,ODIyNzYzNzI/6/#info:metadata, dostęp: 05.03.2022.
[24] N. V. Riasanovsky, M. D. Steinberg, Historia Rosji, Kraków 2009, s. 359 i następne.
[25] M. Bogusz, O powrocie do korzeni. Czeskie odrodzenie narodowe, https://histmag.org/o-powrocie-do-korzeni-czeskie-odrodzenie-narodowe-13301, dostęp: 20 marca 2022.
[26] J. Kolbuszewski, Z dziejów tematyki górskiej w literaturze czeskiej, file:///C:/Users/Marcin/Downloads/2612-2539-1-2-20200205.pdf, dostęp 20 marca 2022.
[27] Tamże s. 128.
[28] J. Županič, Szlachta a naród : pozycja szlachty w społeczeństwie czeskim [w:] Przegląd Historyczny 102/2, 169-182, 2011, https://bazhum.muzhp.pl/media/files/Przeglad_Historyczny/Przeglad_Historyczny-r2011-t102-n2/Przeglad_Historyczny-r2011-t102-n2-s169-182/Przeglad_Historyczny-r2011-t102-n2-s169-182.pdf, dostęp: 20 marca 2022.
[29] K. Čaplovičova, Uhorská šľachta v 18. storočí, „Historický časopis”, t. LI, 2003, z. 2, s. 297–298.
[30] J. Županič, s. 173.
[31] W. Serczyk, Historia Ukrainy, Wrocław 1990, s. 237.
[32] Tamże, s. 236.
[33] L. Witkowski, N. F. S. Grundtvig: wielki duński wychowawca, myśliciel, poeta i działacz kultury, 1974.
[34] W. Czapliński, K. Górski, Historia Danii, Wrocław 1965, s. 262.
[35] P. Boroń, Węgierski Mickiewicz, https://kurier.plus/node/3014, dostęp: 31 marca 2022.
[36] J. Herlek, Elementa universalis linquae Slavicae, Budapest 1826.
[37] Panslawizm wczoraj, dziś, jutro. Red. naukowa Z. Chyra-Rolicz i T. Rokosz, Siedlce 2016, s. 7.
[38] R. Heck, M. Orzechowski, Historia Czechosłowacji, Wrocław 1969, s. 200 i następne.
[39] Panslawizm wczoraj…, s. 16.
[40] M. Tanty, Geneza zjazdu słowiańskiego w 1867 r., https://rcin.org.pl/Content/44349/PDF/WA303_57486_A453-SzDZ-R-1_Tanty.pdf, dostęp: 24 marca 2022.
[41] J. Klaczko , Congrès de Moscou et la propagande panslaviste, „Revue des deux mondes", t. LXXI, 1867, z. 1, s. 132—181. Przekład polski - Kongres moskiewski i panslawistyczna propaganda, Kraków 1867.
[42] S. A. Nikitin, Sławianskije sjezdy szestidiesjatych godow XIX w., „Sławianskij sbornik", Moskwa 1948, s. 23.
[43] A. Bukowski , Florian Ceynowa - twórca regionalizmu kaszubskiego, Gdańsk 1947, s. 15.
[44] K. T û m a, Zivot dra Julia Grégra slavneho obrance svobody ceské, Praha 1897, s. 220.
[45] Panslawizm wczoraj…, s. 15.
[46] A. Zieliński, Wrocławskie aktualności sprzed lat, Wrocław 1979, s. 274.
[47] J. G. Herder, Listy, s. 308-311.
[48] A. Mickiewicz, Dziadów cz. III, https://literat.ug.edu.pl/dziadypo/0003.htm, dostęp: 24 marca 2022.